Imię: Haru
Płeć: Basior
Rasa: Wilk
Wiek: 5 lat
Urodziny: 5.05
Jestem: Rozsądny, cichy spokojny, dosyć tajemniczy.Zdecydowany samotnik.Rzadko się odzywam.Ufam tylko tym osobom z którymi znam się bardzo długo i są mi oddane.Rzadko się złoszczę ale i rzadko się uśmiecham.Można powiedzieć nigdy się nie uśmiecham.
Lubie/ Nie lubię: Lubię cisze i spokój.Kocham wodę.Praktycznie całymi dniami w niej jestem.Nie lubię szczeniaków.Nie lubię także tych którzy szybko się poddają.
Stanowisko: Wojownik
Żywioł: woda
Moce:
-Oddycham pod wodą
-W wodzie jestem niesamowicie szybki
-Moje oczy niesamowicie dobrze widzą pod wodą jak i na lądzie.
-Chodzę po wodzie.
-Jestem odporny na zimną temperaturę.
Rodzina: Chyba jej nie mam....
Partner: Wątpię....
Historia: Tak dokładnie to pamiętam tylko że jako szczenie obudziłem się na dnie oceanu.Byłem osłabiony, głodny i wychudzony.Jednak miałem jeszcze chociaż trochę siły więc czym prędzej wypłynąłem na ląd.Lecz to nie było takie proste bo po nie całych 10 minutach wyczerpałem siły.Znowu upadłem na dno.Nagle przypłynęła do mnie dziwna istota.Był to jakby do połowy wilk do połowy delfin.Okazało się że to bogini wody.Ale czemu akurat mnie spotkała?Powiedział mi że jestem jej jakby synem.Trochę się bałem a trochę cieszyłem.Dała mi jeść.Najbardziej smakowały mi makrele.Dorastałem pod wodom.Uczyłem się jak przetrwać w oceanie i nie zginąć z zębów rekina.Kiedy miałem 2 lata strasznie zaciekawiło mnie co jest na lądzie.W nocy postanowiłem uciec z rafy (tam mieszkałem) i nigdy nie wracać.Szwendałem się po lasach szukając jeziora bo stęskniłem się za wodą.Nagle zauważyłem że na drzewach jest biały pyłek.czym dalej szedłem tym było go więcej.W końcu był już wszędzie.Szedłem aż w końcu się poślizgnąłem.Stałem na wielkim zamarzniętym jeziorze.Nagle skoczyła na mnie wadera o niebieskiej sierści.przebiliśmy lód i wpadliśmy do lodowatego jeziora.Mi wcale zimno nie było za to wadera zaczęła cała dygotać.Byłą głęboko.Chyba straciła przytomność bo nie dość że woda byłą lodowata to jeszcze mogło jej brakować powietrza . Podpłynąłem jak najszybciej umiałem i wyciągnąłem na ląd i ogrzewałem ją moim futrem.Kiedy tak leżałem ogrzewając ją coś mnie uderzyło.Było to wielkie zielone stworzenie.Chyba był to Altaix.Pierwszy raz go widziałem.Położył się obok wadery tylko z drugiej strony.Chyba też chciał ją ogrzać.Wkrótce wadera się obudziła.I pozwoliła mi dołączyć do jej watahy.
Przedmioty: -
Inne:
-Kocham jeść makrele bardziej od mięsa.
Właściciel: Roselina
Płeć: Basior
Rasa: Wilk
Wiek: 5 lat
Urodziny: 5.05
Jestem: Rozsądny, cichy spokojny, dosyć tajemniczy.Zdecydowany samotnik.Rzadko się odzywam.Ufam tylko tym osobom z którymi znam się bardzo długo i są mi oddane.Rzadko się złoszczę ale i rzadko się uśmiecham.Można powiedzieć nigdy się nie uśmiecham.
Lubie/ Nie lubię: Lubię cisze i spokój.Kocham wodę.Praktycznie całymi dniami w niej jestem.Nie lubię szczeniaków.Nie lubię także tych którzy szybko się poddają.
Stanowisko: Wojownik
Żywioł: woda
Moce:
-Oddycham pod wodą
-W wodzie jestem niesamowicie szybki
-Moje oczy niesamowicie dobrze widzą pod wodą jak i na lądzie.
-Chodzę po wodzie.
-Jestem odporny na zimną temperaturę.
Rodzina: Chyba jej nie mam....
Partner: Wątpię....
Historia: Tak dokładnie to pamiętam tylko że jako szczenie obudziłem się na dnie oceanu.Byłem osłabiony, głodny i wychudzony.Jednak miałem jeszcze chociaż trochę siły więc czym prędzej wypłynąłem na ląd.Lecz to nie było takie proste bo po nie całych 10 minutach wyczerpałem siły.Znowu upadłem na dno.Nagle przypłynęła do mnie dziwna istota.Był to jakby do połowy wilk do połowy delfin.Okazało się że to bogini wody.Ale czemu akurat mnie spotkała?Powiedział mi że jestem jej jakby synem.Trochę się bałem a trochę cieszyłem.Dała mi jeść.Najbardziej smakowały mi makrele.Dorastałem pod wodom.Uczyłem się jak przetrwać w oceanie i nie zginąć z zębów rekina.Kiedy miałem 2 lata strasznie zaciekawiło mnie co jest na lądzie.W nocy postanowiłem uciec z rafy (tam mieszkałem) i nigdy nie wracać.Szwendałem się po lasach szukając jeziora bo stęskniłem się za wodą.Nagle zauważyłem że na drzewach jest biały pyłek.czym dalej szedłem tym było go więcej.W końcu był już wszędzie.Szedłem aż w końcu się poślizgnąłem.Stałem na wielkim zamarzniętym jeziorze.Nagle skoczyła na mnie wadera o niebieskiej sierści.przebiliśmy lód i wpadliśmy do lodowatego jeziora.Mi wcale zimno nie było za to wadera zaczęła cała dygotać.Byłą głęboko.Chyba straciła przytomność bo nie dość że woda byłą lodowata to jeszcze mogło jej brakować powietrza . Podpłynąłem jak najszybciej umiałem i wyciągnąłem na ląd i ogrzewałem ją moim futrem.Kiedy tak leżałem ogrzewając ją coś mnie uderzyło.Było to wielkie zielone stworzenie.Chyba był to Altaix.Pierwszy raz go widziałem.Położył się obok wadery tylko z drugiej strony.Chyba też chciał ją ogrzać.Wkrótce wadera się obudziła.I pozwoliła mi dołączyć do jej watahy.
Przedmioty: -
Inne:
-Kocham jeść makrele bardziej od mięsa.
Właściciel: Roselina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz